Jak Wam się podoba ta bajka?
„Jeżyk Julek i wielki wyścig” to ciepła, pełna humoru opowieść o przyjaźni, odwadze i współpracy. Jeżyk Julek, zając Franek, wiewiórka Tosia i sowa Zosia biorą udział w leśnym wyścigu, który okazuje się nie tylko sportowym wyzwaniem, ale także lekcją życia. Bohaterowie uczą się, że prawdziwe zwycięstwo to pomaganie innym, wiara w siebie i radość z udziału, a nie tylko wygrana. Bajka, napisana prostym i obrazowym językiem, idealnie nadaje się dla przedszkolaków, przekazując ważne wartości w sposób lekki i zabawny. To historia, która bawi, uczy i inspiruje!
W lesie panował poranny spokój. Promienie słońca przebijały się przez liście drzew, a ptaki śpiewały swoje wesołe melodie. Jeżyk Julek właśnie kończył swoje śniadanie – soczyste jabłko, które znalazł pod jabłonią. Nagle usłyszał znajomy głos.
– Julek! Julek! – wołała wiewiórka Tosia, skacząc z gałęzi na gałąź. – Słyszałeś? W lesie odbędzie się wielki wyścig!
Julek podniósł głowę, a jego kolce lekko się uniosły z podekscytowania.
– Wyścig? Co to za wyścig? – zapytał, zerkając na Tosię, która zeskoczyła na ziemię.
– Wielki wyścig przez cały las! – wyjaśniła Tosia, machając ogonkiem. – Każdy może wziąć udział. Start jest jutro rano na polanie. To będzie niesamowite!
Julek poczuł, jak jego serce zaczyna bić szybciej. Z jednej strony był podekscytowany, ale z drugiej – trochę się bał. Nigdy wcześniej nie brał udziału w wyścigu.
– Myślisz, że dam radę? – zapytał niepewnie.
– Oczywiście, że tak! – odpowiedziała Tosia z uśmiechem. – Jesteś szybki i sprytny. Poza tym, to tylko zabawa!
W tym momencie zza krzaków wyłonił się zając Franek. Wyglądał na zamyślonego.
– Cześć, Franek! – zawołał Julek. – Słyszałeś o wyścigu?
Franek pokiwał głową, ale jego uszy opadły smutno.
– Słyszałem, ale… nie wiem, czy powinienem startować. Wszyscy myślą, że zające są szybkie, ale ja… ja zawsze się potykam – powiedział cicho.
Julek spojrzał na przyjaciela i uśmiechnął się.
– Franek, to nie chodzi o to, żeby wygrać. Chodzi o to, żeby dobrze się bawić! – powiedział, próbując dodać mu otuchy.
Tosia podskoczyła z entuzjazmem.
– Dokładnie! A poza tym, będziemy się wspierać nawzajem. To będzie świetna przygoda!
Franek spojrzał na nich i po chwili uśmiechnął się nieśmiało.
– No dobrze, spróbuję – powiedział. – Ale obiecajcie, że nie będziecie się śmiać, jeśli się przewrócę.
– Obiecujemy! – zawołali Julek i Tosia jednocześnie.
Następnego dnia Julek wstał wcześnie rano. Był podekscytowany, ale też trochę zdenerwowany. Postanowił, że musi się dobrze przygotować. Wziął swój mały czerwony plecak i zaczął pakować najpotrzebniejsze rzeczy: jabłko na przekąskę, butelkę wody i mały ręcznik.
– Gotowe! – powiedział do siebie, zerkając na plecak. – Teraz jestem przygotowany.
W tym samym czasie Franek ćwiczył na polanie. Próbował biegać szybko, ale co chwilę potykał się o własne łapy. Tosia obserwowała go z gałęzi drzewa.
– Franek, nie musisz być najszybszy! – zawołała. – Ważne, żebyś się dobrze bawił!
Franek westchnął.
– Łatwo ci mówić, Tosiu. Ty nie musisz biegać – odpowiedział, próbując ponownie.
Wkrótce dołączył do nich Julek. Miał na sobie swój plecak i wyglądał na gotowego do akcji.
– Jak idą przygotowania? – zapytał.
– Franek trochę się stresuje – powiedziała Tosia, zeskakując z drzewa. – Ale ja wierzę, że sobie poradzi!
Franek spojrzał na Julka i uśmiechnął się.
– Dzięki, że mnie wspieracie. Bez was pewnie bym się poddał – powiedział.
– Jesteśmy drużyną! – zawołał Julek. – A drużyna zawsze się wspiera!
Nadszedł wielki dzień. Na polanie zebrało się mnóstwo zwierząt. Były tam lisy, borsuki, wiewiórki, a nawet kilka ptaków. Wszyscy byli podekscytowani i gotowi do startu.
Julek, Franek i Tosia stali razem, obserwując tłum.
– Ale tu dużo zwierząt! – powiedział Julek, rozglądając się.
– Myślisz, że mamy szansę? – zapytał Franek, który wyglądał na trochę zdenerwowanego.
– Oczywiście, że tak! – odpowiedziała Tosia. – Pamiętajcie, to tylko zabawa!
W tym momencie na polanie pojawiła się sowa Zosia. Była starsza i bardzo mądra, więc została wybrana na sędziego wyścigu.
– Witajcie, drodzy uczestnicy! – zawołała Zosia. – Cieszę się, że tak wielu z was zdecydowało się wziąć udział. Pamiętajcie, że najważniejsza jest dobra zabawa i uczciwa rywalizacja!
Wszyscy uczestnicy ustawili się na linii startu. Julek spojrzał na Franka i uśmiechnął się.
– Dasz radę, Franek. Wierzę w ciebie – powiedział.
Franek skinął głową, choć wciąż wyglądał na trochę zdenerwowanego.
– Na miejsca… gotowi… start! – zawołała Zosia.
I tak zaczęła się wielka przygoda.
Już po kilku minutach biegu uczestnicy natknęli się na pierwszą przeszkodę – wielką błotnistą kałużę. Niektóre zwierzęta próbowały ją ominąć, ale Julek i Franek postanowili przejść przez nią.
– To tylko błoto! – zawołał Julek, skacząc do kałuży.
Franek spojrzał na niego z wahaniem.
– Ale ja nie chcę się ubrudzić… – powiedział.
– Franek, to tylko błoto! – powtórzył Julek. – Poza tym, to część zabawy!
Franek westchnął, ale w końcu wskoczył do kałuży. Błoto chlupnęło na wszystkie strony, a Franek wyglądał, jakby wziął kąpiel w czekoladzie.
– No i co? Nie było tak źle, prawda? – zapytał Julek, śmiejąc się.
Franek spojrzał na siebie i zaczął się śmiać.
– Wyglądam jak czekoladowy zając! – zawołał.
Obaj przyjaciele ruszyli dalej, śmiejąc się i chlapiąc błotem.
Na trasie pojawiła się kolejna przeszkoda – wielkie powalone drzewo. Niektóre zwierzęta przeskakiwały je z łatwością, ale mniejsze, jak myszki, miały problem.
– Musimy im pomóc – powiedział Julek, zatrzymując się.
Franek skinął głową i razem zaczęli pomagać myszkom przejść przez drzewo. Tosia, która obserwowała wszystko z gałęzi, zawołała:
– Jesteście najlepsi! Prawdziwa drużyna!
Kiedy wszystkie myszki były już bezpieczne, Julek i Franek ruszyli dalej.
Franek zaczął biec coraz szybciej. Czuł, że może dać z siebie więcej. Julek spojrzał na niego z podziwem.
– Franek, jesteś niesamowity! – zawołał.
Franek uśmiechnął się.
– Może nie jestem najszybszy, ale przynajmniej się staram – powiedział.
Obaj przyjaciele biegli dalej, gotowi na kolejne wyzwania.
Franek biegł coraz szybciej, a jego uszy unosiły się w rytm skoków. Widać było, że zaczyna czuć się pewniej. Julek, biegnąc obok, dopingował go z całych sił.
– Widzisz, Franek? Mówiłem, że dasz radę! – zawołał Julek, uśmiechając się szeroko.
Franek spojrzał na przyjaciela i po raz pierwszy od początku wyścigu poczuł, że naprawdę może to zrobić. Przestał myśleć o tym, że może się potknąć, i skupił się na biegu. Nagle zauważył, że wyprzedza kilka innych zwierząt – lisa, borsuka i nawet jedną wiewiórkę.
– Julek, patrz! Wyprzedzam ich! – zawołał z radością.
– Wiedziałem, że masz to w sobie! – odpowiedział Julek, który sam musiał przyspieszyć, żeby dotrzymać kroku przyjacielowi.
W tym momencie na trasie pojawiła się kolejna przeszkoda – wąska, kręta ścieżka między gęstymi krzakami. Franek na chwilę zwolnił, bo przypomniał sobie, jak często potykał się w takich miejscach. Julek zauważył jego wahanie.
– Franek, pamiętaj, co mówiła Tosia – to tylko zabawa! Nie musisz być idealny, wystarczy, że spróbujesz – powiedział, klepiąc go po ramieniu.
Franek wziął głęboki oddech i ruszył naprzód. Tym razem nie myślał o tym, że może się przewrócić. Skakał z gracją, omijając korzenie i kamienie. Nawet kiedy zahaczył łapą o gałąź, szybko się podniósł i biegł dalej.
– Jestem jak… jak kangur! – zażartował, a Julek wybuchnął śmiechem.
Kiedy dotarli na koniec krętej ścieżki, Franek spojrzał na Julka z dumą.
– Wiesz co? Chyba zaczynam lubić ten wyścig – powiedział, a jego oczy błyszczały radością.
– I o to chodzi! – odpowiedział Julek. – Teraz jesteśmy gotowi na wszystko!
Po pokonaniu krętej ścieżki Julek i Franek zobaczyli w oddali metę. Była oznaczona kolorowymi wstążkami, a wokół niej zgromadziło się już kilka zwierząt, które ukończyły wyścig. Franek poczuł, jak jego serce zaczyna bić szybciej.
– Julek, to już prawie koniec! – zawołał, przyspieszając.
Ale zanim zdążyli zrobić kolejny krok, usłyszeli cichy głos dochodzący z krzaków.
– Pomocy… ktoś tam jest? – wołał lisek, który najwyraźniej zgubił się na trasie.
Julek natychmiast się zatrzymał. Spojrzał na Franka, który również przystanął, choć widać było, że chciał biec dalej.
– Franek, ty biegnij na metę. Ja pomogę lisowi – powiedział Julek.
Franek zawahał się.
– Ale… Julek, co z tobą? Nie chcesz ukończyć wyścigu? – zapytał.
– Franek, meta nigdzie nie ucieknie. A lisek potrzebuje pomocy teraz – odpowiedział Julek z uśmiechem.
Franek skinął głową.
– Dobrze, ale obiecaj, że zaraz do mnie dołączysz! – powiedział, po czym ruszył w stronę mety.
Julek podszedł do krzaków, gdzie znalazł liska. Był trochę przestraszony i wyglądał na zmęczonego.
– Zgubiłem się… i nie wiem, jak wrócić na trasę – powiedział lisek, spuszczając głowę.
– Nie martw się, pomogę ci – odpowiedział Julek. – Chodź, pójdziemy razem.
Lisek spojrzał na niego z wdzięcznością, a potem obaj ruszyli w stronę mety.
Franek dotarł na metę jako jeden z ostatnich, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Był szczęśliwy, że udało mu się ukończyć wyścig. Tosia i Zosia czekały na niego z szerokimi uśmiechami.
– Franek, jesteś niesamowity! – zawołała Tosia, podskakując z radości. – Wiedziałam, że dasz radę!
– Naprawdę? – zapytał Franek, zerkając na swoje błotniste łapy. – Nie byłem najszybszy…
– Ale byłeś odważny i nie poddałeś się! – powiedziała Zosia, która siedziała na gałęzi. – A to jest ważniejsze niż wygrana.
Franek uśmiechnął się. W tym momencie poczuł, że naprawdę osiągnął coś wyjątkowego.
– A gdzie Julek? – zapytał, rozglądając się.
– Jeszcze go nie widziałam – odpowiedziała Tosia. – Może coś się stało?
Franek spojrzał w stronę trasy i zobaczył, jak Julek wychodzi z lasu razem z liskiem. Oboje wyglądali na zmęczonych, ale uśmiechniętych.
Kiedy Julek i lisek dotarli na metę, wszyscy zaczęli wiwatować. Franek podbiegł do przyjaciela i przytulił go.
– Julek, co się stało? – zapytał.
– Lisek zgubił się na trasie, więc postanowiłem mu pomóc – odpowiedział Julek. – Nie mogłem go zostawić samego.
Lisek spojrzał na Julka z wdzięcznością.
– Dzięki tobie dotarłem na metę. Jesteś prawdziwym przyjacielem – powiedział.
Zosia, która obserwowała wszystko z gałęzi, zawołała:
– Julek, twoje dobre serce jest większe niż jakikolwiek medal!
Wszyscy zaczęli klaskać, a Julek poczuł, że choć nie wygrał wyścigu, to i tak osiągnął coś ważnego.
Po zakończeniu wyścigu Zosia ogłosiła, że każdy uczestnik otrzyma medal za udział. Były to piękne, kolorowe medale z napisem: „Za odwagę i dobrą zabawę”.
Julek, Franek i lisek stanęli obok siebie, trzymając swoje medale. Tosia podskakiwała z radości.
– Jesteście najlepsi! – zawołała.
Franek spojrzał na swój medal i uśmiechnął się.
– Czy ten medal jest z czekolady? – zapytał, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Po ceremonii wręczenia nagród Julek, Franek, Tosia i Zosia usiedli razem na polanie. Julek wyjął z plecaka jabłka i podzielił się nimi z przyjaciółmi.
– To był niesamowity dzień – powiedział Franek, chrupiąc jabłko. – Nauczyłem się, że nie muszę być najszybszy, żeby dobrze się bawić.
– A ja nauczyłem się, że pomaganie innym jest ważniejsze niż wygrana – dodał Julek.
Tosia spojrzała na nich z uśmiechem.
– A ja nauczyłam się, że zawsze warto mieć przyjaciół, którzy cię wspierają – powiedziała.
Zosia, siedząc na gałęzi, podsumowała:
– Pamiętajcie, moi drodzy, że prawdziwe zwycięstwo to mieć dobre serce i cieszyć się chwilą.
Wszyscy zgodzili się z nią, a potem zaczęli śmiać się i opowiadać sobie zabawne momenty z wyścigu. Słońce powoli zachodziło, a las wypełnił się ciepłym światłem. To był dzień, który wszyscy zapamiętają na długo.